Śpiączka, Wybudzanie

Szanowni Państwo 🙂
jestem przeogromnie szczęśliwa, ze poleciłam metodę BSM mojemu znajomemu.
Jego mama w maju 2010 miała operacje na sercu – nowa aorta…
Sama operacja przebiegła bardzo dobrze. Rokowania były dobre, ale po paru dniach okazało się ze jest wylew w płucach, wątrobie. Potem zaczęły siadać nerki aż podłączono jego mamę do dializy. Ponieważ była w śpiączce, respirator za nią oddychał, dializa usuwała choć część zanieczyszczenia z organizmu… Tak to trwało, aż do końca czerwca. Pacjentka otrzymała zastrzyk warty 4 tysięcy Euro… i nic… Nie było żadnej poprawy. Moj znajomy miał tym większe obciążenie niż jego rodzeństwo/rodzina, gdyż przed operacja to on podpisywał dokument, który mówił o tym ze to on będzie decydował o odłączeniu aparatury (mówimy o Niemczech). Widząc jego cierpienie zaczęłam myśleć jakby mu pomoc co zrobić!!
Przypomniałam sobie o metodzie BSM i pamiętałam ze pozycja I stosuje się tak długo w sytuacjach krytycznych aż nastąpi poprawa. Ponieważ książki juz nie miałam, gdyż ja pożyczyłam a wiadomo ktoś mi jej nie oddal 🙁 zaczęłam szukać w Internecie, wystarczyło mi zobaczyć obrazek z ułożeniem ręki.
Poszłam do znajomego i mowie mu, jakie mam doświadczenie z tą metoda i wiem, ze ona pomaga nawet w tak krytycznych sytuacjach. Pokazałam mu pozycje, powiedziałam jak długo jak często itd. wszystko co wiedziałam.
Znajomy nadal jeździł codziennie do chorej matki ponad 300km w jedna stronę. Nie chciał się namówić, żeby zostać tam od razu na parę dni, gdyż chciał nadal ciągnąć swoja prace… Taki obowiązkowy człowiek 🙂 No i cóż tak długo jak jeździł tak przykładał rękę w tej pozycji, mówiłam że może również przedramię przykładać itd. Bo przecież ręka odpada od tak długiego przykładania… Po 3 tygodniach pacjentka była przygotowywana do innego oddziału na rehabilitacje.
Odzyskała przytomność, respirator był usunięty, dializa niepotrzebna…
To jest moment w którym chyba każdy ma łzy w oczach… rodzina czy obcy… Od sierpnia 2010 była na rehabilitacji przez 1 miesiąc.
Od tego momentu jest już w domu i czuje się dość dobrze… Zagrożenie życia zostało usunięte, ale nikt nie zajmuje się innym leczeniem niż farmakologiczne nadciśnienia, artretyzmu itd.
Muszę powiedzieć ku mojemu zdziwieniu nikt nie chce już o niczym słyszeć tzn. temat ucichł i tylko raz został wspomniany. Najważniejsze jest że mama żyje… To jakby zostało zastosowane czary mary i pomogło, ale teraz nikt o niczym już nie rozmawia 🙂
Ja jednak jestem szczęśliwa, że mogłam pomoc… Każdy musi wiedzieć co dla niego najważniejsze i co powinien zrobić jeszcze dla swojego zdrowia. Zawsze trzeba wziąć swoje zdrowie we własne ręce, gdyż nikt nie będzie nas rozumiał lepiej niż my sami…
Pozdrawiam 🙂
Anna Rzepińska, Niemcy

Wtedy gdy mamy taką sytuację, albo ktoś stracił przytomność, a nie pamiętamy jak układać rękę to kładziemy swoją na głowę chorego w miejscu krawędzi – styku górnej płaszczyzny głowy z płaszczyzną potylicy. Tam znajduje się pień – rdzeń mózgu który należy zakryć. Z tego wpisu i poniżej wynika że leki nie przeszkadzają. Pewnie dlatego że mają powodować większe dotlenienie mózgu. Osiąga się to znacznie szybciej i prawie natychmiast poprzez trzymanie dłoni. Dalej należy starać się o książkę aby nie robić błędów w terapii.
Piotr Lewandowski

21-01-2007 o 12:18, gość :
Moja córka w wieku 22 lat w dniu 28.12.2006r podczas kąpieli zatruła się tlenkiem węgla i prawdopodobnie w skutek wychłodzenia organizmu dostała wirusowego zapalenia opon mózgowych i rdzenia mózgu. Nie określono typu wirusa ale jest leczona zapobiegawczo otrzymywała leki od opuchlizny, przeciwzapalne i otrzymuje leki na ukrwienie mózgu. W śpiączce była przez jedenaście dni. W czasie konsultowaliśmy się z lekarzami w Warszawie w szpitalu zakaźny przy ul. Wolskiej ale nie dawali żadnej nadziej na wyjście z choroby bez uszkodzeń. W szpitalu wojskowym przy ul Szaserów oficjalnie powiedziano nam żeby szukać miejsca dla córki w hospicjum lu jakim ośrodku dla osób ciężko chorych. Podczas leczenia szpitalnego stosowaliśmy metodę według książki pana Lewandowskiego Samoleczenie metodą B.S.M. Obecnie córka odzyskała przytomność jest już kontaktowa ,na razie zachowuje się jak dziecko trzyletnie ale już przypomina sobie pojedyncze fakty, zaczyna rozpoznawać najbliższą rodzinę i na zdjęciach rozpoznaje niektóre osoby ze studiów i obozów żeglarskich. Obecnie poszukujemy szpitala rehabilitacyjnego. Prawdopodobnie najlepszy jest w Warszawie przy ul. Sobieskiego i drugi e Raptach Śląskich. Tam jeszcze nie dotarliśmy. Po drodze spotykamy wiele trudności ze strony lekarzy. Nie ma tylko kłopotów jak mówią ile za wizytę. Szybkie wyjście córki ze śpiączki było zaskoczeniem dla lekarzy i obecny wynik EEG też był zaskoczeniem że są bardzo małe zmiany w mózgu. Wcześniejsze badania pokazały trzy duże pola uszkodzeń. Osobiście polecam zapoznać się zapoznać się z książką pana Lewandowskiego i myślę że ta metoda pomogła naszej córce. O dalszym leczeniu i skutkach napisze jak za kilka dni. W środę kończy się leczenie przeciw wirusowe, a dalej zobaczymy.

To metoda BSM tak działa!! Naprawdę robi cuda!! Wiem, bo sama wyleczyłam się z choroby w której nie miałam szans – wg lekarzy – na wyleczenie!