Już od stuleci istnieją dokumenty na to, że metodę B.S.M. wykorzystywano do uzdrawiania. Czyniły to między innymi kościoły i czynią do tej pory. Rzecz ciekawa, że niektórzy księża uważają Metodę samoleczenia B.S.M. za “diabelską”, mimo iż sami leczą chorych, przypisując uzdrowienia Bogu. Bo czym jest B.S.M.: jest to bioemanacyjne sprzężenie z mózgiem, polegające na zakryciu dłonią (ciałem) ośrodków kory mózgowej zawiadujących chorą częścią ciała.
Niestety, dobro publiczne, jakim jest teraz Metoda B.S.M. w Polsce, zostało dane każdemu i, jak mówi biblijna metafora, “perły dostały się też wieprzom.” Metodę B.S.M. zaczęto nagminnie wykorzystywać dla zarobku. Jak podaje Paweł Walewski z Polityki, w chwili obecnej zarejestrowanych jest u nas ponad 40 tys. uzdrowicieli.
Wielu tzw. “uzdrowicieli” nie jest tak naprawdę zainteresowanych zdrowiem chorych, liczy się dla nich tylko statystyka wyleczonych. Nikt więc nie zwraca uwagi na tych, którym praktyka “uzdrowicielska” zaszkodziła, nikt z tzw. “cudotwórców” nie zawraca sobie głowy, że mogą być przeciwwskazania co do stosowania Metody B.S.M. Że istnieją pewne reguły jej stosowania, opracowane najpierw przez odkrywcę Metody E. Uchnasta, a później uzupełnione i poszerzone przeze mnie. Przekroczenie tych reguł może spowodować niepożądane skutki. Do takich podstawowych zasad stosowania Metody należą m.in.:
-nie wolno metody B.S.M. łączyć z pobieraniem leków, w tym ziół (poza lekami budulcowymi i hormonalnymi).
-nie wolno metody B.S.M. łączyć z innymi metodami lecznia, takimi jak np. bioenergoterapia czy fizykoterapia.
W roku 1974, kiedy to E.Uchnast odkrył Metodę, o tzw. “uzdrowicielach” w Polsce nikt jeszcze nie słyszał. Dopiero po pojawieniu się mojej książki “Samoleczenie Metodą B.S.M.”, a pózniej książki z filmem CD, dało sie zauważyć ciągle rosnącą aktywność “uzdrowicieli” w Polsce. W prawie w każdej gazecie można było zobaczyć, jak “cudotwórcy” trzymają ręce chorym na głowie. Tak naprawdę każda osoba, która zna Metodę, może zostać “uzdrowicielem” dla osób nie znających Metody, które gotowe są przypisać swoje wyleczenie “cudownym właściwościom” uzdrowiciela. Wystaczy pojechać tam, gdzie Metoda jest nieznana, i zbierać pieniądze.
Łatwości uzyskiwania efektów leczniczych za pomocą Metody ulegli nawet niektórzy znani uzdrowiciele. Oto znany uzdrowiciel ze Śląska pokazuje się w telewizji trzymając ręce na głowie chorego w jednej z pozycji B.S.M., i żąda 200 zł za zabieg wykonywany osobiście, albo 50zł za zabieg wykonywany przez jednego ze swoich pomocników “naładowanych przez niego energią.”
Tymczasem, jak wiemy, B.S.M. polega na działaniu na centralny układ nerwowy i efekty uzyska każdy w jednakowym stopniu, jeśli zna Metodę. Tak to w najlepsze zachowują się “psy, którym dano to co święte.”
Wobec rosnącej konkurencji, ci, którym zmniejszyły się dochody, próbują przywłaszczyć sobie Metodę B.S.M. i w sposób obrzydliwy, groźny dla życia i zdrowia, skomercjalizować ją. Oto w jednym z tygodników z tzw. branży ukazał się artykuł, w którym podjęto próbę lansowania metody B.S.M. przy pominięciu jej podstawowych założeń. Napisano w nim m.in., że do głowy należy przykładać tylko i wyłącznie dłoń, co jest nieprawdą. Znam inwalidę, który stracił dłonie i wyleczył się z choroby serca przykładając nadgarski. Są osoby, które wykorzystują do leczenia koty, usadawiając je sobie na głowie. Ponadto, artykuł ten mówi, że chory powinien odczuwać pieczenie i kłucie na głowie, twierdząc, że w ten sposób dopiero znajdzie miejsce, do którego należy przyłożyć dłoń. To nieprawda, bo to nie na głowie, lecz w chorej części ciała wyczuwamy takie zjawiska, z wyjątkiem sytuacji, kiedy zmienia się ciśnienie lub temperatura ciała. Wreszcie uzdrowiciel we wspomnianym artykule twierdzi, że łącząc Metodę B.S.M. z Jogą uzyskamy lepsze wyniki. Otóż Joga, tak jak inne metody polegające na ćwiczeniach fizycznych, nie będzie przeszkadzać, jednak jej zastosowanie to już krok bliżej do łączenia B.S.M. z innymi metodami, takimi jak np. rebirthing, co może grozić katastrofą. Na koniec o “sukcesie” w postaci poprawy zdrowia chorej na stwardnienie rozsiane, którym chwali się uzdrowiciel. Otóż nie trzeba uzdrowiciela, aby się z tej choroby wyleczyć. Już w 1982 roku pan Anatol Czerniak z Warszawy sam uzuskał poprawę, odzyskał wzrok, mowę, i sprawność rąk. Na filmie CD dołączanym gratis do mojej książki mówi m.in. pani Halina Dobrowolska z Gdańska, która całkowicie się wyleczyła z tej ciężkiej choroby. Kiedyś nie mogła chodzić, mowić. Teraz jest całkowicie zdrowa. Niedawno zgłosiła się do mnie pani Anna Komorowska z Kielc: jeszcze półtora roku temu nie mogła chodzić. Teraz chodzi sprawnie.
Tak więc widać tutaj przykład tego, co robią “osły, które dostały róże.” Strzeżmy się ich i piętnujmy. Ostrzegajmy przed nimi innych.
Piotr Lewandowski