Z zadowoleniem i satysfakcją mogę powiedzieć, że dzięki metodzie BSM wyleczyłam swoje 15 miesięczne dziecko w niecałe 3 dni z zapalenia oskrzeli. W piątek zaczęło się od zwykłej infekcji – katar, ale z niedzieli na poniedziałek stan się pogorszył o tyle, że dziecko spało niespokojnie, szybko oddychało, dziwnie świszczało na oskrzelach, kaszlało. W poniedziałek po południu pojechaliśmy z nim do lekarza – diagnoza – zapalenie oskrzeli (oskrzelików) wywołane przez wirus RSV atakujący oskrzela. Pani doktor powiedziała, że to co my słyszymy ona przez słuchawki słyszy 10 (chyba) razy głośniej, a zapalenie leczy się prawie 2 tygodnie, zresztą dostaliśmy wypożyczony z apteki inhalator na 2 tygodnie żeby nim robić dziecku inhalacje solą fizjologiczną z salbutamolem. Inhalacje miały być robione 3 lub 4 razy dziennie po 15 lub 20 minut. Po 3 minutach zaczynał się horror, płacz, wrzask bo niestety takie dziecko nie jest w stanie dłużej wysiedzieć z maską na twarzy. Inhalacje w sumie robiliśmy jeden dzień we wtorek ponieważ w środę rano okazało się że po tym salbutamolu wystąpiło mu uczulenie w postaci mocno czerwonych plam i grudek na szyi i plecach więc automatycznie przestałam mu robić te inhalacje. Muszę podkreślić, że salbutamol nie leczy zapalenia tylko pomaga przy oddychaniu poprzez rozkurcz oskrzeli. Pani doktor stwierdziła, że nie jest to uczulenie, ale rodzaj jakiejś egzemy i nie ma związku z salbutamolem, ja jednak jeszcze raz sprawdziłam dokładnie w ulotce i było tam napisane, że rzadko, ale mogą wystąpić wypryski skórne (exanthem) co w internecie w przetłumaczeniu znalazłam jako osutka plamiasto-grudkowa. Po odstawieniu salbutamolu wszystko zeszło, jak więc widać w przypadku leczenia tradycyjnego często jest tak, że leczy się jedną chorobę a potem wpada się w inną, bo niestety nie czarujmy się – lekarstwa są “chemią”, które “mogą” pomóc w jednej chorobie a przy okazji trują nam inne narządy. Ja postawiłam na BSM, miałam na to 3 noce i w duchu wierzyłam, że mi się uda. Dlatego 3 ponieważ następną wizytę mieliśmy ustaloną na czwartek i pani doktor chciała sprawdzić czy stan się nie pogarsza. W poniedziałek dostaliśmy także czopek na wypadek gdyby dziecko dostało mocnych duszności, wtedy należałoby podać ten czopek i jechać do szpitala. Wracając jednak do BSM to zabiegi musiałam robić mu dopiero jak zasnął wieczorem bo oczywistą rzeczą jest, że nie pozwolił by sobie trzymać rąk na głowie nawet przez minutę. Robiłam mu to przez 3 noce po 5 godzin (ciągłego trzymania) od 21 do 2 w nocy. Już pierwszej nocy spał spokojnie jedynie nad ranem kaszlał, pozostałe noce też było spokojne, ale już bez kaszlu. Na kontrolnej wizycie w czwartek oczywiście powiedziałam co robiłam jak również, że inhalacji nie robiłam. Pani doktor po zbadaniu powiedziała, że na oskrzelach już nic nie słyszy, że dziecko jest zdrowe i nie potrzeba już ihnalacji z salbutamolem (których i tak nie robiłam), a podobno miał spazmowe skurcze oskrzeli (chyba dobrze to ujęłam?!). Jak widać dzięki tej metodzie organizm bez leków powrócił do swojej równowagi. W książce “Samoleczenie metodą BSM” autor zaleca, że powinno się trzymać ręce przez 30min co 4 lub 5 godziny, ale z własnego doświadczenia wiem, że w ten sposób można sobie leczyć coś na czym nam tak od razu nie zależy lub profilaktycznie, natomiast w poważniejszych przypadkach należy trzymać ile się da. Ja w ciągu tych 2,5 dnia trzymałam ręce przez 15 godzin, ale efekty były piorunujące.

Po tygodniu gdy synek był już zdrowy po przebytym zapaleniu oskrzeli został zaszczepiony na grypę i uważam, choć różne są na ten temat opinie, że szczepionka ta osłabiła jego układ odpornościowy i na trzeci dzień po szczepieniu dostał znowu infekcje, która przerodziła się w zapalenie oskrzeli. Zaczęło się jak poprzednio, dwa dni wodnistego kataru, a na trzeci dzień w nocy dostawał już duszności, spał niespokojnie, ciężko i szybko oddychał, ja również nie spałam całą noc chociaż BSM-u nie byłam mu w stanie robić ponieważ spał za płytko i nie pozwolił sobie trzymać rąk na głowie, ale trzeba było coś zrobić bo stan się pogarszał. O 3 w nocy zadzwoniliśmy po lekarza, lekarz stwierdził zapalenie oskrzeli, wystawił diagnozę oraz zalecenia czyli inhalacje przynajmniej 4 razy dziennie: sól fizjologiczna + 3 krople salbutamolu + 6 kropli Atrovent LS oraz syrop 2 razy dziennie , do tego dostał jeszcze czopek do natychmiastowego podania. Rano pojechaliśmy do swojego lekarza pediatry, który kazał zastosować się do zaleceń swojego poprzednika. Stosowaliśmy się do zaleceń lekarzy, ale w nocy chciałam zastosować synkowi BSM, jednak nie byłam w stanie ponieważ zasnęłam gdyż byłam bardzo zmęczona po poprzedniej nieprzespanej nocy. Z drugiej strony może i lepiej bo przynajmniej widziałam, że po dwóch dniach stosowania leków nie widać poprawy jakiej bym się spodziewała, a dziecko biegało po domu i tak mu grało na oskrzelach, że mnie aż ciarki przchodziły, że jest w takim stanie. Pod koniec drugiego dnia postanowiłam, że odstawiam leki i w nocy zacznę go znowu leczyć BSM-em, na trzeci dzień czyli pierwszy po BSM jego stan był lepszy, jeszcze było słychać że coś tam siedzi, katar cieknie ale już nie grało tak jak wcześniej, na kolejny dzień znowu było lepiej. Gdybym nie znała tej metody z własnego doświadczenia (stosuję już pół roku) to pewnie bała bym się odstawić leki i eksperymentować z BSM, ale wiedziałam że się nie zawiodę, a może być tylko lepiej i to bez zbędnej .chemii.. Jednak na trzeci dzień BSM-u mąż chcąc poprawić stan dziecka zrobił mu rano inhalacje i podał syrop, chociaż mówiłam, że jak stosuję BSM to nie można jednocześnie podawać leków i jednak okazało się to fatalne w skutkach. Po inhalacji powróciło granie na oskrzelach, a po południu gdy położyłam synka spać to nie wiedziałam co mam robić, czy stosować dalej BSM, czy podać czopek, czy dzwonić po lekarza ponieważ znowu źle oddychał i widać było, że zaczyna się dusić. Leżałam jednak koło niego w strachu i trzymałam głowę, po godzinie wszystko się uspokoiło, widać jednak, że rzeczywiście nie można wspomagać się lekami podczas BSM-u bo można sobie bardziej zaszkodzić niż pomóć. Davidek wyleczył się całkowicie po niecałych 2 tygodniach chociaż medycyna też tyle przewiduje, ale z lekami. Leczenie potrwałoby znacznie krócej jak za pierwszym razem gdyby zaczęło się metodę BSM stosować, po pierwsze: od pierwszych objawów choroby, a po drugie: również w ciągu dnia bo jednak te 12 godzin między zabiegami przy rozwiniętej chorobie to dość długo, a niestety dziecku nie da się tego robić jak nie śpi, ale i tak jestem zadowolona, że nie musiałam dziecka niepotrzebnie faszerować lekami i obyło się bez żadnych komplikacji chociaż lekarze je zapowiadają w przypadku nieleczenia tej choroby. Po tych dwóch tygodniach byliśmy do kontroli . dziecko okazało się zdrowe. Nie wiem czemu tak się dzieje, chociaż nie był zaszczepiony (miał być ale się wstrzymałam) to znowu po .zdrowym tygodniu. nad ranem o 4 godzinie zaczął kaszleć, słychać było jak coś przełyka ze spływającego kataru, więc już miałam dość, że znowu się zaczyna ten sam horror. Wyciągnęłam mu z noska sporą wydzielinę i tym razem nie czekałam do następnego wieczora tylko od razu jak zasnął od 6 do 9 rano trzymałam mu główkę. Wstał o 9, bawił się cały dzień i nie było widać u niego żadnych objawów choroby. Z doświadczenia teraz wiem, że nie należy czekać na rozwój wydarzeń tylko należy działać od razu. Jeżeli chodzi o pozycję to nie stosowałam V ponieważ nie da się jej wykonać na śpiącym dziecku więc stosowałam pozycję II lub III a czasami VII, jak widać też pomagają.

Aneta Mika z Hamburga